Pierwsze wrażenia

Pierwszy tydzień już za nami. Pierwsze wrażenia są całkowicie odmienne od popularnych stereotypów, według których USA to niebezpieczny kraj pełny różnorakich junk-foodów, grubasów i Afro-amerykanów, wierzowców i korporacji czy zmaterializowanych istot które witających się pytaniem 'how are your shares’, czyli konkludując miejsce conajmniej afajne.

Pierwsze wrażenie to skala. W Stanach wszystko jest po prostu duże: samochody są duże, mieszkania są duże, butelki na mleko są duże (3,89 l.), lodówki są duże, nawet pasta do zębów jest z dwa razy większa. Postaramy się zrobić trochę zdjęć różnych dużych rzeczy. Co do fast-foodów, to pierwszego McDonaldsa wypatrzyliśmy dopiero po kilku godzinach łażenia po DC; po tygodni penetrowania okolic możemy już powiedzieć, że faktycznie trochę takich miejsc jest, jednak dla przeciętnego turysty nie rzucają się one tak bardzo w oczy. Od razu małe dementi: ćwierćfunciak z serem wygląda dokładanie tak jak Royal with cheese, natomiast jest również dostępny w wersji triple :). Nie ma też czegoś takiego jak menu – wszystko jest meal.

Grubasów za dużo nie ma. Oczywiście czasami można spotkać ludzi ekstremalnie otyłych, niekiedy tak bardzo że poruszają się na specjalnych wózkach. Zdecydowanie bardziej rzucają się w oczy całe tabuny biegaczy. Ci ciekawe biegają przede wszystkim biali, głównie dziewczyny. Obowiązkowym elementem biegacza jest identyfikowalny po białych słuchawkach I-pod, najczęściej trzymany w ręcę lub w gadżeciarskim futerale na ramieniu, zdecydowanie rzadziej w kieszeni. Wszyscy biegają szybko, jak wyszedłem na pierwszy jogging, to miałem poczucie permanentnego bycia 'drugim’.

Ludzie są bardzo mili i uśmiechnięci. Na ulicy się do Ciebie uśmiechają, często pada pytanie typu 'how are you’. Ale to jest chyba cecha charakterystyczna dla D.C. – pełno tu cudzoziemców pracujących w międzynarodowych organizacjach. W niedzielę zostaliśmy zaproszeni na 'brunch’ (to temat na oddzielny post), na którym na 16 osób było dwóch rodowitych Amerykanów a tak towarzystwo absolutnie międzynarodowe. Jedna dziewczyna płynnie porozumiewała się 7 językami w tym tureckim i arabskim. Spotkaliśmy nawet Belgijkę pochodzącą z Kongo, która znała podstawy polskiego. Poza Waszyngtonem porozumienie się w języku innych niż angielski jest jednak ponoć nie możliwe.

Tak w ogóle, to chyba Waszyngton jest inny niż reszta Stanów. Już w najbliższy weekend zamierzamy się przekonać – jedziemy odwiedzić Maćka i Izę, a przy okazji wpadniemy do NYC i Philadelphii. W najbliższych dniach uruchomimy też galerię z fotkami Picasa Web.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na Pierwsze wrażenia

  1. Ewelina pisze:

    hej misiaki:) trzymam za Was mocno kciuki z Barcy…moja przygoda juz coraz blizej konca a Waszej dopiero poczatek 🙂 sciskam mocno i czekam na dalszy ciag informacji… xxx E.

  2. Rafal pisze:

    A bedzie brac udzial w wyborach? 🙂 Kazdy glos sie liczy!

  3. tadek pisze:

    ta będą, bo szczytem szczytów jest wyjechać za wielką wodę i zagłosować na pis. ale podobno szczytem odwagi jest zagłosować i wrócić!!!!

  4. Adam pisze:

    Co do grubasów w US, to w sobotniej GW jest artykuł o otyłości, w którym piszą: „W Luizjanie, Missisipi i Wirginii Zach. otyłych jest ponad 30 proc. obywateli, a w kolejnych 19 stanach co czwarta osoba dźwiga wiele nadprogramowych kilogramów”. Czyli wychodzi na to, że aby naoglądać się naprawdę dużo grubasów, to zamiast na północny-wschód musicie sobie zrobić wycieczkę na zachód lub na południe 😉

Możliwość komentowania została wyłączona.