Co można robić w Stanach w piękną, słoneczną niedzielę? My się wybraliśmy na spacer do 'rządowej’ części miasta. Kilkanaście tysięcy mieszkańców DC również, jednak w nieco innym celu. Pod Białym Domem ogrodzenia, bramki, policja… i gigantyczny tłum ludzi – młodych, starych, studentów, weteranów, przypadkowych turystów. Niekiedy nawet było widać, że demonstranci przyszli całymi rodzinami, wszyscy oczywiście wyekwipowani w tabliczki, koszulki, transparenty…. Niektórzy są naprawdę ekscentryczni.
Demonstracja była skierowana przeciwko Bushowi i jego polityce, hasła niekiedy dość radykalne typu „f… Bush” czy „Bush to prison”, lub mniej jak „impeachment” czy „return the troops from Iraq”. Najbardziej uderzyło mnie, że demonstrowało naprawdę sporo ludzi, większość sprawiała wrażenie 'niedzielnych demonstrantów’ no i absolutny brak agresji w tłumie.
W D.C. oczywiście większość mieszkańców to demokraci, którzy po prostu nie cierpią Busha. To w ogóle jest ciekawszy problem. Większość poznanych przez nas osób to mieszkańcy wschodniego wybrzeża, zwykle studenci o poglądach demokratycznych. Dla nich MidWest (czyli stany centralne i zachodnie, ale bez tych nad Pacyfikiem) to jakieś straszne miejsce, niemal innym kraj, zamieszkany przez ludzi myślących i zachowujących się zupełnie inaczej. No ale skoro 20% Amerykanów wierzy, że świat powstał w 6 dni…
To 20% to chyba zaniżone 🙂