Jedzenie w USA

Prędzej czy później ten temat musiał zostać wywołany 🙂 Generalnie jest tutaj niesamowity wybór produktów, w sklepie można spędzić sporo czasu zastanawiając się co by dzisiaj zrobić na obiad. Amerykanie mają bzika na punkcie zdrowego odżywiania, co jest rozumiane jako „no fat”, „no sugar” i „organic”. Tak więc jest majonez bez grama tłuszczu, coca cola zero (light wychodzi z mody), mleko o smaku wody, lody bez tłuszczu, cukru i cholesterolu, nawet jest coca-cola wzbogacana witaminami i minerałami… Mnóstwo jest gotowych mrożonych dań, raczej sztucznych i niezdrowych. Zresztą na każdym produkcie jest całkiem spora informacja o wartościach odżywczych, dużo czytelniejsza niż w Polsce i dużo bardziej przemawiająca do wyobraźni (np. litrowe pudełko czekoladowych lodów Haagen-Dazs ma około 2800 kcal, czyli tyle ile trzeba na dzień). Inną sprawą są produkty tzw. „organic”. Chyba wszystko jest dostępne w wersji 'organic’ – poza oczywistymi jak owoce i warzywa, również makarony, płatki śniadaniowe, dżemy, jogurty, chipsy… Ponoć są dużo zdrowsze i nie zawierają całej tej chemii – empirycznie jest to chyba trudne do zweryfikowania, natomiast są naprawdę drogie – 1 kilogram takich pomidorków kosztuje koło 16$, normalnych około 4$. Co do cen to twierdzenie, że żywność jest w Stanach tania jest całkowicie błędne. Oczywiście zdarzają się promocje typu 10 l. Coli za 4$ lub 3 l. lodów za 5$ (w ogóle taniej jest kupować dużo takich samych produktów), ale co do zasady jest jednak drożej.

Sami Amerykanie bardzo dużo jedzą w knajpach. Trudno powiedzieć czy jest to drogie (lunch od 8$, obiad od 10$), jednak z pewnością sporo osób w ogóle nie gotuje w domach, tylko żywi się na mieście. Nasze doświadczenia są na razie dość skromne: zaliczyliśmy już ćwierćfunciaka z serem :), burrito i subwaya. Ciekawą sprawą jest też brunch czyli gastronomiczne spotkanie odbywające się najczęściej w niedzielę od mniej więcej 11 do 14. W Polsce brunch występuje najczęściej jako nowa pozycja w ofercie restauracji kierowana zwłaszcza do rodzin z dziećmi. Tutaj brunch to również spotkanie towarzyskie przypominające nasze 'grille’. Znajomi, coś do jedzenia, wino, pogaduszki… Ze względu na wczesną godzinę, duże prawdopodobieństwo że poprzedniego wieczoru odbył się 'grill’ oraz uwarunkowania kulturowe, myślę, że u nas się to jednak nie przyjmie 😉

Na koniec jeszcze małe dementi i gratulacje dla Dośki za bystre oko – nie tylko nie przytyliśmy, ale jak na razie wręcz schudliśmy! Ja na przykład aktualnie ważę 192 funty :). Pomiarów dokonujemy w ZOO, gdzie przy wybiegu dla gepardów jest waga na podstawie której można sprawdzić czy jest się potencjalną ofiarą geparda…

Poza tym wszystkich serdecznie pozdrawiamy i cieszymy się, że liczba czytelników wzrasta 🙂

Prosimy również o detale w co przebrał się Rafał.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 odpowiedzi na Jedzenie w USA

  1. manfred.maniutek pisze:

    Oj Dośka mi zepsuła taka małą złośliwość:D Mój monitor jest całkiem w porządku!
    Co to za lody co ani cukru ani tłuszczu nie mają?? (tylko jedno mam skojarzenie niestety) Czekam na zdjęcia lodów beztłuszczowych i mięsa bez mięsa:) no i proszę mi zbadać zawartość cukru w cukrze.
    P.S.
    Rafał wyglądał jak kompletny wieśniak:D
    Papatki

  2. Ewelina pisze:

    tylko prosze sie nie ludzic, ze te 0% rzeczywiscie cos pomaga – z doswiadczenia wiem, ze jest odwrotnie 🙂 a ja juz walizki pakuje…troszke smutno wyjezdzac ale nie ma jak home sweet home saska 🙂 buzialki

    E.

  3. balonoowa pisze:

    Słoniu, podeślę Wam fotki Rafcia mejlem to się trochę pośmiejecie….
    A co do jedzenia to polecam ciasteczka Oreo….mmm, są naprawdę boskie!
    Buziaczki!!!

  4. Guma pisze:

    Przebranie typu B.E.J. 🙂 widziałem fotki 🙂

  5. Guma pisze:

    A właśnie, kiedy idziecie na jakiś meczyk NBA?

  6. manfred.maniutek pisze:

    Ale w Waszyngtonie to nie za fajna drużyna jest:( Może do innego miasta warto:)

  7. Mrówi pisze:

    No Kochani, z tego co czytam wcale nie jest tak źle 🙂
    Bardzo fajny pomysł z tym b.
    Piszcie często i dużo, musimy być na bieżąco 🙂
    Brakuje tu Was …

    Ściskam i całuje najmocniej :*

  8. Adam pisze:

    Słoniu, w wikipedii piszą, że gepardy jedzą głównie ssaki do 40 kg, więc z tym twoim 87 kg, to jeszcze ci trochę brakuje. No chyba, że te amerykańskie gepardy przyzwyczaiły się do dużych porcji 😉

  9. tadek pisze:

    kurka siwa, jak słonik waży 87 to ja jade do stanów, myślałem ze tam tylko ludzie tyją atu prosze, prosze. Ja na kuchni pewnej znanej nam wszystkich rodziny mańkowskich po wakacjach 90,5. heheheehe. ale sobie tłumacze ze to mięsnie tyle ważą, a wiec przypadkiem słoniu nie zapisuj sie do jakiegos gym-u bo wtedy toci poleci….

  10. manfred.maniutek pisze:

    Śmiesz narzekać na te kuchnie????? Bo zaraz powiem siostrze i ci zaciśnie trochę obróżke!!!!

  11. rafal.krawczuk pisze:

    stroj Rafała 🙂
    nie byl w stylu B.E.J. (guma nie byl wiec nie glosuje 🙂 ) ale w stylu maczo z remizy – mialem nawet mojego kierowce mariana (pozdro dla Palca) ktory przywiozl mnie na dancing do remizy swoim Polonezem Caro i pił tylko jedna bo jak mowil „fura jestem”…

  12. marta a.k.a siwa :) pisze:

    Oj Rafałku mysle ze styl maczo z remizy to zbyt wiele powiedziane :)) hahaha ja powiedzialabym co najwyzej Wujek Staszek poszedl nozka potupac 😛

    Pozdrowiania Dominiczko i Dominiku :***
    Super blog 🙂

  13. sister pisze:

    mimo, że do tej pory występowałam w roli cichego sympatyka – czytelnika, powodowana interesem Rodziny, czuję, że muszę interweniować…
    po pierwsze i najważniejsze Tadku, czy „na kuchni” przywoływanej tu wielokrotnie rodziny źle Ci?????????!!!!!!!!!!
    po drugie (i co najmniej równie ważne), żadne z 2 nazwisk, które obecnie posiadam to nie mańkowska (z całym szacunkiem dla maniutka)
    po trzecie i arcyważne – nigdzie nie jedziesz Tadku;)
    wreszcie po czwarte – gorące pozdrowienia i ucałowania dla podróżników!

  14. tadek pisze:

    kasia no nie przy chłopakach!!

Możliwość komentowania została wyłączona.