Dominika w biurze U.S. Citizenship and Imigration Services

Skoro zostałam wywołana do tablicy.. W sobotę 13 października o godzinie 13.00… – chyba celowo taką datę wybierają! miałam stawić się w biurze celem złożenia odcisków palców i „dokonania pomiarów biometrycznych”. Można by się długo zastanawiać dlaczego trzeba tą czynność tyle razy powtarzać: 1 raz w ambasadzie USA w Warszawie, 2 raz na lotnisku w DC, no i 3 raz w owym biurze.

Ale zacznijmy od początku. Dzień przed zaplanowaną wizytą, żeby wszystko odbyło się bez niespodzianek , sprawdziliśmy jak dokładnie dojechać do tego urzędu (miałam jechać sama, ponieważ w piśmie wyraźnie podkreślono, że nie ma tam dużo miejsc siedzących i tylko ludzie wymagający opieki mogą z kimś przyjechać). Trzeba było wyjść o 11.00 żeby na 13.00 bez problemu dojechać (ktoś to cudownie wymyślił i usytuował biuro mniej więcej 20 km od centrum Waszyngtonu). Niemniej jednak komunikacja ma całkiem dobrze zrobioną stronę internetową, gdzie można sprawdzić dokładnie ile czasu skąd dokąd i za ile się przemieszczać. Tak więc w sobotę za pięć jedenasta dla upewnienia się , w który autobus mam się przesiąść magiczny system pokazał, że na miejscu będę punkt 14.25… Taaaa, okazało się że remontują jedną z linii metra i trzeba jechać innym nadkładając 40 minut! Niemniej jednak przemieściłam się na drugi koniec miasta w niezłym tempie i o 12.30 miałam złapać autobus, który jechał bezpośrednio na miejsce. Według Dominika, z którym byłam w stałym kontakcie operacyjnym – mamy połączenia za darmo między sobą 🙂 – autobus w ciągu 27 minut miał mnie zawieźć na miejsce! Wszystko tak się cudownie układało, aż nie wierzyłam, że jednak na czas dostarczę im moje odciski!. Jakie było moje zdziwienie jak po wejściu do autobusu kierowca stwierdził, że wie gdzie jest adres, który mu pod nos podtykam, ale on tam nie jedzie!!! Brzmiało to mniej więcej tak:

Ja: Może mi pan powiedzieć, kiedy mam wysiąść

Kierowca: Tak, ale ja tam nie jadę

Ja: ?? przecież to 151 i ten autobus tam jedzie

K: Tak , ale nie tym razem

Ja: Halo?? Jak to nie tym razem??

K: Jadę, jadę, ale nie teraz. Teraz jadę tu i tu. Teraz jedzie tam autobus 171

Myślałam, że padnę – jadę , ale nie teraz!!! Najlepsze jest to, że wszystko słyszał Dominik w słuchawce, bo pewnie bym mi nie uwierzył, że autobus, który gdzieś jedzie, jednak tym razem tam nie jedzie!!

Po sprawdzeniu, o której odjeżdża 171 – za 50 minut czyli o 13.40 poddałam się i wzięłam taksówkę. Przynajmniej wiedziałam, że w końcu tam dojadę. Niemniej jednak taksówkarz nie był typem polskiego taksówkarza i odległość kilku kilometrów pokonywał dobre 25 minut w zaskakującym tempie ok. 25 mil na godzinę, stojąc jak łoś na każdych światłach, których trochę było.

No nic, dojechałam, płacąc 25 razy więcej niż za bilet autobusowy, trudno, w końcu byłam u celu wyprawy.

W środku były może dwie osoby, więc pewnie przyjeżdżając 5 godzin później nikt by tego faktu nie odnotował, no ale nic, ja byłam na czas! Przy wejściu wręczono mi kwestionariusz pytając czy mam telefon komórkowy. Odpowiedziałam, że tak, mam telefon ale już go wyłączam, na co pani odparła żebym zaniosła go do swojego samochodu!!!!!! W Polsce zapytałabym wprost czy ma na myśli autobus 151, którym tu przyjechałam, czy może taksówkę. No ale nic, odpowiedziałam grzecznie, że nie posiadam takowego, na co ona wielkim czerwonym pisakiem na moim kwestionariuszu napisała: Has a phone!!! Nie wiem po co, nie pytałam, przyjęłam z pokorą i zaczęłam wypełniać. Pytania standardowe plus na deser dwa najciekawsze: waga w funtach… Gdyby nie nasza waga w zoo na gepardy nie miałabym pojęcia ile funtów ważę! Znając odpowiedź na to podchwytliwe pytanie, z uśmiechem wypełniłam rubryczkę przechodząc do kolejnego – wzrost w stopach i calach!!!!!!!! Wtedy się już podłamałam, w zoo mnie ważą, ale niestety nie mierzą… Zaczęłam od tego, że mam 5 stóp – to wiem, ale nadal 150 cm to trochę za mało więc musiałam coś w calach wpisać. Być może dla czytających bloga to oczywiste, ale ja nie wiedziałam ile cali to stopa więc żeby nie przesadzić wpisałam 20. Zadowolona, że jednak przebrnęłam do końca, udałam się do pana w recepcji, który DOKſADNIE przejrzał moje odpowiedzi, po czym odesłał mnie na pobieranie odcisków. Wszystko zajęło może 5 minut. Z podróżą 4 godziny i 5 minut.

Po powrocie najpierw pośmialiśmy się z Dominikiem z autobusu, który jechał w bliżej nieokreślonym kierunku a następnie opowiedziałam mu, o kwestionariuszu i o tym, jak dzielnie podałam swoją wagę i wzrost. Nie wiedziałam czemu, ale Dominik miał z tego jeszcze więcej radości niż ja, śmiejąc się kolejne pięć minut. Jak się okazało, stopa ma 12 cali, zatem dokładnie mierzę 6 stóp i 8 cali czyli więcej niż Jordan!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rewelacja, ciekawe, że pan chińczyk z recepcji nie odnotował faktu, że ledwo znad lady wystaję!!!!!!!

Myślę, że razem z pozwoleniem na pracę dostanę propozycję gry w Washington Wizards 🙂 , 🙂 .

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na Dominika w biurze U.S. Citizenship and Imigration Services

  1. manfred.maniutek pisze:

    Kurrde ale akcja! Wiedziałem że ten naród jest poj……ny ale że aż tak!!?? Czyli Dominiśka waży tyle ile mały gepard? Czy gepardy ważą więcej?
    No to teraz może podejmiesz pracę w zoo skoro umiesz obsługiwać gepardzią wagę? Gorzej jakby przyszło do ważenia słoni:)))
    Powodzenia w odwiedzaniu innych urzędów. Elo

  2. balonoowa pisze:

    Z tego wniosek, że mały gepard waży tyle co dobra kura (bo tyle chyba waży Dominika)?

  3. balonoowa pisze:

    a w ogóle to zgłaszam się z gorącą prośbą o nowe foty!

  4. wnuk pisze:

    Ale w tym Waszyngtonie urosłaś. Jednak w tej Ameryce dobrze karmią,a mówią, że tylko w Rosji wszystko najwieksze. Może w tak ekspresowym tempie kupicie i przywieziecie junora. Wymieniamy na Połczyńskiego meble. Obawiam się, że z takim wzrostem to z pracy nici.

  5. Kasia rudnik pisze:

    No tak Dominik pisał, ze w tych stanach to wszystko jest dwa razy większe:) Pozdrowienia z Hafciarskiej 🙂

  6. Jagna pisze:

    Ale się uśmiałam 😀 W Ameryce wszystko jak widać jest większe 🙂 A może właśnie dzięki temu wzrostowi znajdziesz pracę. Choćby z ciekawości będą zapraszać Cię na rozmowy 😉 No bo kto widział babę większą od Jordana… 😉

  7. Adam pisze:

    Żeby tylko Dominiki nie deportowali za próbę oszustwa 😀 Świetna historia, ale co do autobusu to chyba nie jest taka dziwna sprawa. Jeździliście kiedyś nocnymi po Warszawie (kiedyś to znaczy przez zmianą tras i numerów)? Działało to dokładnie tak samo – jadę tam, ale nie teraz.

  8. tadek pisze:

    tylko PO. na kolana pisiorki. pozdrawiam gume. nie płacz zbudujecie jeszcze kiedyś drugie RPA. przepraszam IV RP.

  9. Guma pisze:

    Moje przekonania polityczne każdy zna 🙂 Pozdrawiam Tadzia. Bardzo cieszę się z wyników wyborów 🙂
    Ale temat jest inny:
    Dominik, czy wiedziałeś o tym, że będąc w DC w nieświadomy sposób miałeś BLISKIE SPOTKANIE (chyba DRUGIEGO STOPNIA), normalnie ja nie wiem jak to wytłumaczyć:
    zobaczcie po lewej nad głową dominika:
    http://picasaweb.google.pl/dominika.sypniewska/ArlingtonCementaryJuWkrTceNaBlogu/photo#5122883021297117954
    a tutaj to samo ujęcie z Dominiką:
    http://picasaweb.google.pl/dominika.sypniewska/ArlingtonCementaryJuWkrTceNaBlogu/photo#5122883025592085266

    N I E S A M O W I T E 🙂 i to na bank nie jest ani samolot, ani ptak :-0

  10. Guma pisze:

    Dominik, wrzuć to zdjęcie w pełnym formacie to w PS’ie sprawdzimy co to było… (możesz mi wrzucić na maila)

  11. dominik pisze:

    Hmm… Prześlę, prześlę – choć to chyba jednak okaże się samolot 🙁
    niestety…

  12. anna m pisze:

    już dawno się tak nie ubawiłam… historia jest najlepsza!!!

Możliwość komentowania została wyłączona.