10 rzeczy, które nam się tu nie podobają (vol. 1)

1. Telewizja. Oczywiście zdarzają się fajne filmy, w zasadzie codziennie można oglądać live NBA. Ale co do zasady na wszystkich programach puszczają idiotyczne seriale, programy rozrywkowe, a wszystko jest przerywane reklamami o różnej częstotliwości i różnym czasie trwania. Osobną kwestią są programy informacyjnej. Na popularnej stacji FOX codziennie są informacje o jakiś zamach lub próbach zamachów terrorystycznych. Z Alaski, Meksyku, Karaibów, Kanady, nawet pożary w Callifornii zostały zdaniem FOX TV wywołane przez Al-Kaidę… Jakiś totalny koszmar.  Już dokładnie rozumiem dlaczego w tym kraju ludzie boją się terroryzmu. Można powiedzieć, że w USA perfekcyjnie realizują model niewidzialnego wroga wewnętrznego połączonego z Wielkim Bratem  który czuwa i informuje.

2. Amerykanie. Może mamy pecha, ale zdecydowana większość ludzi których poznaliśmy, to Europejczycy, Azjaci… doświadczenia z rodowitymi mieszkańcami są zdecydowanie gorsze. Na przykład chłopak który siedzi obok mnie w bibliotece, tak jakby kolega z ławki. Pierwszego dnia powiedziałem do niego 'Hi’ – odpowiedział mi dzikim spojrzeniem z cyklu 'Skąd ty jesteś’, pomyślałem że miał gorszy dzień – ale następnego dnia w ogóle mnie zignorował… Albo taka Suzie z Californii – niby mądra dziewczyna, ostro udziela się na kosmicznych zajęciach z normatywnej teorii prawa. Zacytuję fragment dialog:

S: And where’re you from?

D: Poland, in Europe.

S: Really. From Poland? [z jej tonu wynikało że równie dobrze mógłbym powiedzieć 'pomidor’ ]

Albo

D: You know, in Poland we don’t have common law, only statues.

S: You don’t have common law. It is weird

Tak naprawdę brakowało standardowych pytań typu: czy w Polsce żyją misie polarne, albo czy są McDonaldsy 🙂

Ale tak w ogóle, to Amerykanie o świecie faktycznie nie wiedzą za dużo. Ale facet od Arlington dał nam kilka danych statystycznych. 80% ludzi nie ma paszportów. 20% pozotałych to weterani różnych wojen którzy jeżdzą oglądać pomniki (głównie zresztą do Old England) i niewielka liczba studentów. Dla przeciętnego Amerykanina świat się kończy w US, dla nieco ponadprzeciętnego istnieją jeszcze Mexico City, Cancun i Karaiby. Jak byliśmy na spotkaniu Rotaractu, to tylko jedna dziewczyna słyszała o Polish Twins. A w gazetach (zwłaszcza tygodnikach) jednak trochę się pisało o naszych wyborach i zmianie ekipy rządzącej.

I jeszcze absolutny szlagier: rozmowa Brada z Arkansas z Samem z Sydney:

B: Sam, you are from Australia, aren’t you

S: Yes, I am from Sydney

B: Oooohh. Your English is superb

3. Podatki. Są naprawdę zakręcone. W każdym stanie obowiązują różne stawki na różne towary. W DC jest jeszcze lepiej, bo czasami robisz zakupy w DC, czasami w Virginii a czasami w Maryland. Nigdy nie wiesz ile wynosi podatek na jaki towar. A wszystkie ceny są podawane oczywiście bez podatków. Czasami jednak okazuje się, że cena była bez podatku… Jak kupowałem noweg laptopa na amazonie, to z całkowicie nieznanych mi przyczyn nikt nie chciał ode mnie żadnego podatku. Dyskusja na temat wynrodzeń netto i brutto może człowieka doprowadzić do szału. Ludzie z wyższym wyksztłałceniem na stronie ze specjalnym kalkulatorem nie są w stanie powiedzieć jak obliczyć wynagrodzenie netto. Przypomina to trochę sentencję z jednego z Asteriksów: 'może być że tak, może być że nie, nie mogę powiedzieć’.   

4. Bezpieczeństwo. Pod tym względem trudno porównać DC i Warszawę. Tu po prostu codziennie kilka osób zostaje zastrzelonych lub pchniętych nożem. Większość tych eventów ma miejsce we wschodniej części miasta, w której nigdy nie byliśmy i chyba nie planujemy. Ale nawet w naszej dzielnicy zdarzają się różne incydenty: facet zatrzymuje samochód na skrzyżowaniu, wyciąga pistolet, każe kierowcy wysiąść i odjeżdża…, albo malutki park (700 m. na 100 m.) jest otoczony przez jakąś setkę policjantów ze strzelbami…, kronika kryminalna w Washingon Post codziennie opisuje napady 'z bronią w ręku’ zakończone zwykle kradzieżą telefonu, i-poda i portfela. Nas to na razie w żaden sposób nie dotknęło. Ale ta świadomość że nie jest bezpieczenie jednak jest. Przy tym wszytkim policja jest naprawdę bezwzględna. Bardzo często różnego rodzaju przestępcy zostają w trakcie czynności operacyjnych postrzeleni ze skutkiem śmiertelnym.

5. Pre-paidy

Kupienie komóreczki jakieś specjalnie nie było. Zdecydowaliśmy się na lokalnego potentata AT&T z prostej przyczyny, że romowy między nami są cały czas za darmo. $100, od razu dostaliśmy $35 gratis. Świetnie, starczy na dłuuugo. Po dwóch miesiącach już wiadomo, że nie starczy :). Okazało się, że:

– jeżeli ktoś do ciebie dzwoni, to połowę płaci on, połowę ty :), więc jeżeli dzwoni ktoś kto pomylił numer, to za to płacisz

– poza opłatami za minutę rozmowy, jeżeli się nie rozmawia to płaci się również za „korzystanie z telefonu” $1 dziennie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na 10 rzeczy, które nam się tu nie podobają (vol. 1)

  1. manfred.maniutek pisze:

    I my dążymy do tego ideału! O Boże:((((

  2. balonoowa pisze:

    obeliks żekłby z pewnością – 'ale głupi ci …. amerykanie!’
    o boże, naprawdę ręce opadają! a ja myślałam, że to u nas wszystko jest postawione na głowie…

  3. Ola pisze:

    Hej, tu Ola z liceum 🙂 bardzo podoba mi się wasz blog, świetnie się czyta newsy z Ameryki Północnej. Ja póki co na razie badam sytuację na południowej półkuli… powodzenia i wszystkiej naj!

  4. Adam pisze:

    Co do telewizji, to właśnie dlatego Amerykanie tak pokochali TiVo i inne PVR-y. Można sobie nagrać film, a potem przewijać reklamy 🙂 Ale z drugiej strony z tego co wiem, to stacje TV w USA są bardzo wrażliwe na punkcie oglądalności (która przekłada się na przychody z reklam) i często zdarza im się zawiesić jakiś serial, jeśli za mało ludzi go ogląda. Przy czym mierzona jest tylko oglądalność na żywo, bo tylko w takim przypadku reklamodawcy mają pewność, że nikt nie przewija reklam.

    Do punktu 5 nasuwa mi się jeden komentarz – Słoniu! trzeba czytać to co jest drobnym drukiem. Choć przyznaję, że w porównaniu z Polską to dość dziwne warunki. Nie wiem, czy wy też tak macie, ale w przypadków iPhone-ów AT&T oferował tylko naliczanie minutowe i dodatkowo taki feature: jeśli dzwonisz do kogoś, a ta osoba nie odbierze rozmowy przez ponad 30 sekund, to policzą ci to jak minutę rozmowy, mimo, że nie nawiązałeś połączenia 😀 Dla mnie mistrzostwo świata!

  5. Oli Gi pisze:

    Hej!
    No więc to jednak nie jest tak dokładnie jak mój M mówił z bezpieczeństwem, uśmiechniętymi amerykanami itp itd.
    Przynejmniej dywan w metrze się zgadza???
    A co do inteligencji Amerykanów to akurat zbytnio mnie to nie dziwi, skoro mnożą ułamki na maturze, a całkę widzą na studiach (i to pewnie z rozszerzoną matematyką 🙂
    Ale za to jak się można dowartościować!

  6. dominik pisze:

    Powiem Ci Baker, że w ogóle nie przeczytałem nawet tego co było dużym drukiem :). Niektóre rzeczy są tutaj ciężkie do zrozumienia, wręcz trudno sobie wyobrazić, że ktoś jest w stanie wymyśleć np. ofertę AT&T o której pisałeś. Tuziemcy poradzili, że AT&T wyjdzie nam najtaniej.

  7. dominik pisze:

    Żeby nie było, że jest tu tak strasznie, to pracujemy już nad postem z cyklu „10 rzeczy które nam się tu podobają”. Ale tak w ogóle to jest tu naprawdę fajnie.

  8. manfred.maniutek pisze:

    Ale fajnie sie pije korespondencyjnie wodke:)

  9. guma pisze:

    Jeśli chodzi o kupowanie na amazon.com to również nabyłem ostatnio sporo rzeczy – dostałem invoice i nie ma tam żadnego podatku (zresztą podobnie na amazon.co.uk) prawdopodobnie Wy nie zapłaciliście dlatego, że jesteście obywatelami innego kraju z czasowym pobytem na terenie US… co dla sklepu internetowego oznacza, że traktują Was nadal jako cudzoziemców pomimo, że odbierasz towar na terenie US. W każdym razie przy cenie dolara na poziomie 2,5zł polecam wszystkim zakupy w amerykańskich sklepach online… jest średnio (np. książki) o jakieś 40% taniej niż w empikach nawet wliczając koszta przesyłki (7$ – za transport morski – 2-3tyg się czeka…)

  10. guma pisze:

    Jeśli chodzi o poziom skomplikowania spraw biurokratycznych to myślę, że ma to również swoje uzasadnienie – pamiętajcie, że w USA przypada mniej więcej 1 prawnik na 2-3 obywateli 😉 z tego co słyszałem to do większości czynności, które mają cokolwiek wspólnego z jakimiś przepisami zatrudniani się prawnicy (a może nawet nie zatrudniani bo są po prostu na „etatach” w stylu polskich lekarzy domowych)

  11. dominik pisze:

    Coś w tym na pewno jest. Ale ja myślę, że przyczyna jest trochę inna – po prostu trochę stracili kontrolę nad tym co się dzieje. Zresztą sprawa z pozwoleniem Dominiki na pracę jest najlepszym przykładem – robią z tego takie halo, a równocześnie 30 mln Latynosów jest tu nielegalnie, pracuje nielegalnie i jeszcze do tego pobiera świadczenia. Zresztą te drobne sprawy dotyczą zwykle ludzi, których po prostu na prawnika nie stać. A jaki prawnik będzie pracował za grosze, skoro musi spłacić pożyczkę studencką na kwotę np. $200.000

  12. dominik pisze:

    do wpisu Oli: dywaniki w metrze są! Marcin miał rację 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.