Przed Świętami zastanawialiśmy się nad koncepcją „Sylwester w NYC”. Ale nie bardzo było jak, sporo osób nam odradzało milionową imprezę na Times Square, więc zostaliśmy w DC. Zaczęło się od tego, że o godz. 18 obchodziliśmy Sylwestra „Warszawskiego” – fajerwerki przez webcam, telekonferencje, telefony, esemesy, życzenia… Zjedliśmy kolacyjkę, zrobiła się godzina 23.00 i pojechaliśmy z szampanem, Maćkiem i Klaudią pod Washington Monument (czyli nasz obelisk). Kolejność nieprzypadkowa – Maciek i Klaudia dostali od nas szampana, jednak go nie wzięli, ze względu na „obowiązujące przepisy prawa” i „potencjalną możliwość konfliktu ze stróżami prawa, może nie postaci aresztu ale co najmniej grzywny”…
W Centrum było tak trochę pustawo, żadnej publicznej imprezy. Pod naszym obelskiem zgromadziło się jakieś 100 osób. O godzinie 24.00 zaczęli krzyczeć hurra, otwierać szampany, składać sobie życzenia… i w zasadzie to była jedyna oznaka początku roku 2008. Żadnych fajerwerków w promieniu osiągalnym wzrokiem (a noc była bezchmurna), jedynie kłęby szarego dymu wydobywające się spod 'obela’. Więc wróciliśmy do domu, upajając się niesamowitością sylwestrowych doznań.
Następnego dnia mogliśmy się tylko śmiać, czytają na gazeta.pl, że sześć godzin po Warszawie, fajerwerki rozbłysnęły nad Nowy Jorkiem i Waszyngtonem… 'Lokalni’ mówią, że brak fajerwerków jest kolejnym etapem wojny z terroryzmem, realizowanej jednak przede wszystkim kosztem normalnych ludzi, a zwłaszcza naiwnych tursytów którzy liczyli, że w tym 'centrum świata’ coś musi się dziać.
I z ostatniej chwili. Namierzyliśmy polski sklep w Baltimore, czyli jakieś 45 min. kolejką od nas 🙂 Tak więc planujemy się wybrać z plecakami i zrobić pożądne zapasy na 2. połowę zimy 🙂
Hehe juz myślałem że blog przestał istnieć:))
Pozdrowienia z kolorowej i mroźnej Polski:) Elo
nie wiem jak teraz, ale tych kilka lat temu gdym witala za wielka woda w „polskich sklepach”mozna bylo tylko dostac troche piwa, pobielala wedlowska czekolade i przeterminowany budyn winiar. ewentualnie przed swietami troche
'babcine pierroghi” i „klobasa”. mam nadzieje, ze Wam sie bardziej poszczesci:))