W ostatnią sobotę byliśmy na meczu NBA, Washington Wizard vs. Boston Celtics. Wszystko to jest naprawdę nieźle wymyślone. Hala Verizon Center (Wizards, Capitals, Mystics, Georgetown i masa innych eventów) znajduje się w samym centrum DC, dosłownie przy stacji metra. Zaraz za wejściem jest sklep z klubowymi gadżetami (tradycyjnie można kupić w zasadzie wszystko, włącznie z meczówkami dla niemowlaków), a dalej szeroki wybór junkfoodów. My się skusiliśmy na Nachos Grande, których niezwykłość została uwieczniona na zdjęciu :).
Sama sala jest ogromna – 20.000 miejsc i do prawie pionowa. Nasze miejsca były dość wysoko – no ale to niestety wynika z prostego faktu, że te niżej są naprawdę drogie ($400 – $1000), a za nasze zapłaciliśmy łącznie $125… Ale w sumie wszystko widać, a w razie czego jest jeszcze telebim. Oprawa meczu jest w porządku (muzyczka, łapanie kamerą, cheerleaders, rozdawanie koszulek), choć jakby tam przyjechał nasz „sektor tańcząco-śpiewający”, to lokalni niewiedzieliby o co chodzi :). No i oczywiście wszyscy skandują 'defence, defence’. No i może jeszcze buczenie w czasie rzutów osobistych Celtów – na telebimie pojawia się duży napis 'BUUU’ i to naprawdę działa
Sam mecz nie był jakiś rewelacyjny, bo obydwie drużyny grają raczej mocno w obronie, a Wizards do tego bez swojego najlepszego zawodnika. Wynik był jednak dość sensacyjny – Celtics przegrało, choć w połowie 4. kwarty prowadziło 10 pkt… Kevin Garnett zagrał tak jak zwykle: 24 pkt. 10 zbiórek, ale w sumie nie pokazał czegoś niesamowitego. Generalnie jest to jednak niesamowite przeżycie. Bez dwóch zdań.
Tak w ogóle, to któraś z naszych telewizji zaczęłaby wreszcie transmitować mecze… My oglądamy zwykle dwa razy w tygodniu na TNT i ESPN. Najczęściej można obejrzeć mecze Phoenix, Dallas, Los Angeles Lakers, San Antonio, Houston, Chicago i Detroit. Najfajnieszy basket gra chyba Phoenix, a rozgrywanie w wykonaniu Steve’a Nasha jest po prostu niesamowite. Fajnie grają też Portland. Ale mistrzem pewnie znowu zostanie San Antonio 🙂 No i pojawia się smutna refleksja – jak mieliśmy po 13-15 lat to goście tacy jak Shaq, Mourning czy Hill zaczynali grać. A dzisiaj mówi się o nich dziadki, staruszkowie… nawet Garnett czy Kidd powoli stają się weterenami.
Kurrcze az mi sie przypomnial Wlodek Szaranowicz z tym swoim zawolaniem:) Ehh….to byly czasy:)
I te jego niepowtarzalne komentarze…
Czy ja mam wrażenie, czy te czirkiredki to takie trochę przechodzone? 🙂
Troszeczkę 😉
no to jak oni odchodza na emeryture, to teraz nareszcie robi się miejsce dla nas ,młodych wilczków!
…prawie jak Polonia na Torwarze. Prawie….
prawie robi różnicę… 😉