Osobliwości…

Nasza amerykańska koleżanka, Margaret, zaprosiła na wczoraj na urodziny. Oczekiwaliśmy czegoś typu Fiesta Havana, ale po bliższej analizie zaproszenia okazało się, że dotyczy ono „happy hour” i że impreza zaczyna się o 6.15.  Tutaj drobne wyjaśnienie – instytucja happy hour została wymyślona po to, żeby ludzie po pracy mogli cieszyć się tym że już „jest po” i mogli się przy tym napić drinka w promocyjnej cenie. Pierwotnie była to tylko godzina, z czasem przedłużana. No ale jak to się ma do imprezy urodzionowej…

Nie wiedząc jaki charakter ma mieć impreza, zakupiliśmy prezent i poszliśmy na Georgetown do wzmiankowanego klubu. Choć spóźniliśmy się jakieś 10 minut i pierwsze dwie osoby już były, to Margaret jeszcze niebyło. Przez kolejne 20 minut zeszło się jeszcze jakieś 10 osób, z czego żadna żadnej nie znała. Tak więc konwersacja była skupiona głównie na tym kto, kiedy i w jakich okolicznościach poznał Margaret… Drinki w promocyjnych cenach… Gospodyni pojawiła się 30 minut po godzinie zero. Życzenia, prezenty… kolejne drinki. Co ciekawe nie było żadnego elementu typu, organizator zamawia 5/10 litrów piwa i jakieś snacki. Po mniej więcej 90 minutach ludzie zaczęli się rozchodzić, zostawiając na stole pieniądze za swoje zamówienia. Tak zrobił każdy. Na koniec chłopak Margaret zebrał kasę, licząc dokładnie (co do dolara) jaki powinnien być napiwek od rachunku na $160. Dołożył od siebie $10. Zapłacił. I tym samym urodziny o godz. 20.00 zostały uroczyście zakończone 🙂

Swoją drogą to nieźle ekonomiczna metoda organizowania urodzin. Test analizów kosztów i przychodów wypada perfekcyjnie. Ale najlepsze jest to, że tutaj tak to po prostu chyba wygląda.  

   

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.