Eastcoast trip – vol. 1

Wycieczka po wschodnim wybrzeżu zakończona. Było bardzo intensywnie. Niesamowicie gorąco (w centrum NYC w otoczeniu rozgrzanych wierzowców było koło 40C). Na początek Princeton, New Jersey – każdy Amerykanin jak mówi skąd jest, to zazwyczaj dodaje nazwę stanu, aż się przypomina fragment z Forresta Gumpa, kiedy się zastanawiał skąd był Tex… – o Princeton już trochę było pisane; tym razem miałem okazję wziąć udział w dwóch dość szczególnych uroczystościach znanego czytelnikom Maćka: hooding (czyli przypinanie do tog tradycyjnych kapturów akademickich) oraz commencement (czyli uroczyste zakończenie studiów, czyli impreza z rzucaniem w górę czapek), a także w kilku pomniejszych imprezach mniej lub bardziej oficjalnych. Po raz kolejny mogę powiedzieć, że potęga amerykańskich uniwersytetów jest związana z pieniędzmi -w porównaniu do Princeton nawet Georgetown czy Columbia prezentują się ubogo… Przy okazji commencement zrozumiałem jednak źródła tego bogactwa – absolwenci collegu to zazwyczaj bardzo bogate dzieciaki, które po odebraniu starannego wykształcenia i przejściu przez mariaż fortun (A: – mój syn właśnie skończył Princeton, B: – a to się świetnie składa, musimy go poznać z naszą Mary która kończy w przyszłym roku Harvard) stają się jeszcze bogatsze i chętnie dzielą się ze swoją Alma Mater. Zjawisko to ma skalę masową, a Uniwersytet  naprawdę się stara żeby alumnowie się dobrze bawili… Jak donoszą niepotwierdzone źródła tzw. reunions (coroczne spotkania alumnów) są największym prywatnym zamówieniem trunków w Stanach (a więc pewnie globalnie również), ja niestety przyjechałem jak już sprzątali – choć nadal było widać, że impreza była na dobre kilkanaście tysięcy ludzi. Absolwenci graduate school (magistrowie) i doktorzy stanowią kapitał i zaplecze intelektualne 🙂

Pobyt w Princeton jest doświadczeniem dosyć niezwykłym… wyobraźcie sobie miasteczko gdzie wszystko się kręci wokół uniwersytstu, gdzie ceny nieruchomości są na tyle wysokie, że właścicielami są tylko osoby bardzo bogate, a rynek najmu jest ograniczony do studentów… zwykli pracownicy najczęściej mieszkają w pobliskim Trenton i dojeżdzają. Takie swoiste getto luskusu, sprawiające wrażenie lekkiego oderwania od rzeczywistości. Dużo lasów, jeziorka, świeże powietrze…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.