Tak ponoć miał powiedzieć George Washington w trakcie rady wojennej 25 grudnia 1776 r. Następnego dnia Armia Kontynentalna odniosła zwycięstwo, które odmieniło losy Independence War i doprowadziło do niepodległości USA.
Dzisiaj byliśmy w Mount Vernon, czyli posiadłości należącej do Waszyngtona, w której spędził dużą część swojego ciekawego życia. Do Mount Vernon jedziemy Yellow Line i autobusem FX101. Na miejscu widać, że jest to naprawdę popularne miejsce – tłumy samochodów, tłumy zwiedzających. Bilety po $15, chcieliśmy iść jeszcze na wycieczkę po podziemiach, w których kręcili Skarb Narodów, ale była już tylko o 15.00, za późno.
Cała posiadłość i rezydencja robi wrażenie; widać że Washington należał do najbogatszych ludzi swojej epoki, dużo oryginlanych przedmiotów Washingtona i jego żony. Cudowny widok z rezydencji na Potomac. Do tego kolejna lekcja amerykańskiego patriotyzmu – to Amerykanie robią naprawdę rewelacyjnie. W lekki i przyjemny sposób przedstawiają mity założycielskie swojego państwa, w tym przypadku w kontekście dokonań Washingtona. Całe zwiedzanie Mount Vernon to 3-4 godziny – na szczęście w trakcie mogliśmy skonsumować typowo amerykański posiłek :).
Do Arlington, a właściwie do Alexandrii wrócliśmy stateczkiem. Trochę wiało i w pewnym momencie zrobiło się zimno, ale rejs po Potomacu był bardzo przyjemny. Niektórzy się tam bardzo symaptycznie urządzili, tak bespośrednio nad wodą. Można pozazdrościć. Alexandria, a zwłaszcza Old Town i King Street z ciekawą masońską budowlą, zasługuje na osobny post.
no i zrobiliście mi smaka tym hambuxem! 😛
to tylko drobny element amerykańskiego festiwalu gastronomicznego 🙂
fajna wyprawa!