Inauguracja (zaprzysiężenie) prezydencka w DC to naprawdę poważny temat. W poprzedniej wzięło udział 1,8 mln osób, w tym roku będzie trochę mniej, bo tylko 800 tys :). Choć przestrzeni publicznej między White House a Capitol Hill jest całkiem sporo, to na Mallu wszyscy się nie zmieszczą, ale jest jeszcze wielka parada, knajpy ze specjalnymi brunchami, różne imprezy gdzie inaugurację ogląda się na ekranie. Znajomi lokalsi powiedzieli nam, żeby nigdzie nie jechać, tylko oglądać inaugurację na CNN. Przygotowania widać co najmniej od kilku dni. Autokary z całych Stanów są dosłownie wszędzie, 4* hotele kosztują 600$ i więcej, miasto jest właściwie od 2 dni średnio przejezdne, trybuny, barierki, służby porządkowe, wolontariusze, gigantyczna liczba toalet. Na CNN od rana jest wielkie medialne święto, ich stanowisko zostało umieszczone w centralnym miejscu Malla. Spróbujcie poszukać zdjęć satelitarnych pokazujących jak wygląda Mall dzisiaj lub cztery lata temu, a jak wygląda na co dzień.
Najbardziej niesamowity jest entuzjazm tych wszystkich ludzi, którzy tu przyjechali z całych Stanów, podkreśla się, że jest to święto demokracji. Jak się ich słucha, to oni naprawdę wierzą w swój kraj i w swojego prezydenta (polecam instagram tag #cnn). Zastanawiające jak to się dzieje, że w Polsce, czy w ogóle w Europie, tego typu uroczystości „dla ludzi” raczej nie ma. Czy to jest bardziej problem elitarystycznych polityków mających średni kontakt z rzeczywistością, czy może bardziej problemu braku zapotrzebowania (kto by się wybrał na zaprzysiężenie Prezydenta RP?), czy może obawa przed kompromitacją instytucji państwowych (czy jest możliwe, że Prezydent RP zostałby w trakcie publicznego zaprzysiężenia wygwizdany?). Polaryzacja sporu w US jest dużo większa niż w Polsce.
Obama podjechał do Capitol Hill swoim 'The Beast’ (nazwa zasłużona, limo jest naprawdę duże). Uroczyście powitali byłych prezydentów: Jimmy’ego Cartera z małżonką, Billa Clintona, Hillary Clinton; George’a Busha i Georga W. Busha nie witali uroczyście, zresztą nie wiem czyli byli obecni. Obama wyszedł nawet mało zestresowany, buziaczek z Michelle. Choć ta świadomość sterowania losami świata i oczekiwania tych wszystkich ludzi… Setki tysięcy małych flag, chyba były w presidential inauguration packages :). Obama składał przysięgę na tej samej Bibli (trzymanej przez Michelle), na której przysięgę składał Lincoln w 1861. W trakcie przysięgi się pomylił 🙂 („zjadł” 'the’ przed United States). Po przysiędze znowu buziaczki z żona i córkami 🙂 I znowu mnóstwo flag. Przemówienie Obamy tradycyjnie bardzo dobre, początkowo pełne idealistycznych haseł, ale potem już trochę konkretniejsze (równość, służba zdrowia, zmiany klimatyczne), z wyraźnym podkreśleniem „mam mandat do zmian”; natomiast chyba nie było nic na temat broni. Z gwiazd występowali: James Taylor, Kelly Clarkson, Richard Blanco (poeta) i Beyonce, która zaśpiewała hymn. No i uroczystość się skończyła.