Bounce w DC vol. 2

Drugi weekend w przyniósł nam zdecydowanie intensyfikację imprezowania. Wiadomość numer jeden – w DC jest Luksus, i to do tego w pełni oryginalny rozlewany w Polsce, tylko jest etykietka inna (w następnym zestawie zdjęć się pojawi) no i objętości też inne. Przykładowo 1,75 l. kosztuje 25$. Jeżeli ktoś się więc obawiał jak można przeżyć w Stanach, to zdecydowanie daje radę.

Można powiedzieć, że mamy pierwszych znajomych. Cyrill i Stefanie są ze Szwajcarii; Cyrill jest tak jak ja visting researcherem na Georgetown, z tą jednak różnicą że rząd Szwajcarii płaci mu za tą przygodę około 5000$ miesięcznie :). Wybraliśmy się do naszego zagłębia imprezowego na 18th St., namierzyliśmy sympatyczną knajpkę malezyjsko-singapurską, później wpadli jeszcze ich znajomi z NYC którzy akurat wpadli do DC. Po kilku piwkach (piwo TIGER) dla jednych lub kilku szklaneczkach sake na lodzie uderzyliśmy do pobliskiego klubiku z turecką muzą. Bar i parkiet wzięty – brakowało mi tylko koszulki z orłem :). W drodze powrotnej kolejny obowiązkowy punkt każdej wycieczki w DC: Jumbo Pizza – powiem tylko, że nawet Piotrunio nie dałby rady. Nam wystarczył jeden slice.

Sobota. Dominika była w urzędzie 🙂 – to jest osobna historia ilustrującą dziwność tego kraju, może ją namówię żeby opisała. Ja „oglądam” mecz, tzn. patrzę się przez webcam telewizor w Wawie 🙂 i słucham przez skype’a jak redaktor Zimoch z Polskiego Radia opisuje czuprynę Smolarka. Wieczorem idziemy do Cyrilla i Steffi na grilla. Sympatyczny apartament, tuż przy uniwersytecie (2000$/m.), na dachu leżaki, stoliki i gigantyczny grill dla domowników. Na sąsiednim dachu mają basen. Naprawdę sympatycznie. Cyrill jest wielkim fanem Polski, polskiej kultury i naszych narodowych trunków. Tak więc były luksusowe burgery. Sporo, ale nie za dużo. Większość zaliczyła jednego szota tak żeby zobaczyć jak to jest. Polska dwuosobowa reprezentacja dała radę. Cyrill (u)ratował honor Szwajcarii 🙂

W przyszły weekend wybory. My głosujemy już w sobotę w ambasadzie, która jest dokładnie rzut beretem od nas. Wieczorkiem w sobotę pewnie będzie mini-impreza, przyjeżdza Bużan z Jagodą, wpadnie Cyrill ze Steffi, może jeszcze Ivana z Chorwacji. Jeżeli ktoś będzie do późnych godzin imprezował, to zawsze możemy strzelić telekonferencyjkę. Tego jeszcze nie było.  No i jeszcze może się na koniec pochwalę – dla biegających to pewnie żaden wyczyn, ale zrobiłem życiówkę na 5 km – 24:08 :).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na Bounce w DC vol. 2

  1. manfred.maniutek pisze:

    Ale mnie najbardziej interesuje czy ktoś się porządnie upodlił podczas bounce?
    Z tą telekonferencyjką to może być ciężko. Tak nowoczesne urządzenie jak webcam nie jest w moim skromnym posiadaniu:)
    P.S.
    Chciałem powiedzieć że gdyby nie ta czupryna Smolarka to byśmy dostali po dupie od Kazachów i do tego jeszcze światło na stadionie zgasło i było ciemno jak w dupie u Murzyna (albo innego Kazacha) elo!

  2. balonoowa pisze:

    uratowani!! mają luksus!! i to w jakiej przystępnej cenie!
    a co do pizzy jumbo to piotruś napewno dałby radę – szczególnie jakby jeszcze miał tą piękną butelkę 1,75 jako zapojkę 🙂
    czekam na zdjęcia! bardzo jestem ciekawa jak wygląda nasza ulubiona wódeczka w amerykańskiej wersji…
    a co do telekonferencji to pomysł jest – moim skromnym zdaniem – przedni, moglibyśmy zamontować kamerkę podczas jednej z szalonych domowych imprezek kiedy będziemy już grupą „wesołych faciów”… tylko wtedy mógłby pojawić się delikatny problem z bełkotaniem… no ale co tam – jakoś się chyba dogadamy :-))
    tym czasem buziaki elo!

  3. dominik pisze:

    chyba Maniek nie słyszałeś nigdy redaktora Zimocha…
    wpisz sobie zimoch na youtube.com, facet jest nieprawdopodobny
    a co do pizzy – zrobimy zdjęcie, ale myślę że może być ciężko

  4. tadek pisze:

    ładny wynik słonik. widzę że jednak amerykańce mają na ciebie wpływ i równasz do ich tempa biegowego, jezu jak ja wam tu i tam zazdroszczę ja już wódeczki w ustach miesiąc nie miałem a ostatią razą to sie upiłem na działce kaśki w sierpniu!!! niech ja tylko zdam ten jeb..lepik to wam tak zatańcze że nawet grubemu kapcie spadna w dark roomie gejowego lokalu. ale teraz operacja zen, opanowanie ide dalej kuć…….ale ja tu wrócę

  5. balonoowa pisze:

    tadeuszu – czekamy z niecierpliwością! historia przygód naszej zacnej reprezentacji (w składzie palec i misio pysio rafał) w tomba tomba jest doprawdy zabawna, ale jak ty byś jeszcze do nich dołączył to kapcie spadłyby zapewne nie tylko rafciowi… a dark room mógłby stać się istną jamą zła 🙂 no! a w ogóle to powodzenia na egzaminie!

  6. wnuk pisze:

    Moge tylko zazdrościć imprezy, o 1,75 nie mówiąc. Już nie pamiętam kiedy w jednym posiedzeniu poszło 250 g, ach to ciśnienie. Po Waszych wyczynach i treningach rozszerzam zakres nalewek, bo obecne zapasy i aktualna produkcja to tylko na jedno posiedzenie. Przyjmuje zapotrzebowanie na smaki. Chyba zacznę trenować podnoszenie ręki, bo za rok może być wielki obciach.
    Po zgaśnięciu światła na stadionie, ponowne zapalenie, agregat, mogło nastapić dopiero po wychłodzeniu lamp stadionowych. dlatego tak długo trwało.
    Czekam na opis Dominiki z wrażeń w Urzędzie Pracy.

  7. Luiza pisze:

    Cześć Dominiki!

    Strasznie fajne historie 🙂 Nie mogę się doczekać na następny odcinek,
    trzymajcie się (no i czekamy na kolejne życiówki 😉

  8. manfred.maniutek pisze:

    Proszę, nie dość że Krystyna z gazowni to jeszcze elektryk:))

  9. Adam pisze:

    Ale ta wóda tania! Toż to wychodzi < 19 PLN za pół litra. I opakowanie takie poręczne 🙂 Normalnie American Dream 😀

  10. Guma pisze:

    Dominik, wrzuć to zdjęcie w pełnym formacie to w PS’ie sprawdzimy co to było… (możesz mi wrzucić na maila)

Możliwość komentowania została wyłączona.